10 lutego 2022

Komentarz UM Mysłowice

Piąta fala pandemii dotyka całą Polskę. Szpitale borykają się z brakiem personelu, placówki oświatowe pracują w trybie zdalnym, prywatne firmy mają ogromne problemy związane z absencją pracowników. Sytuacja jest bardzo trudna. Niestety, wirus nie ominął mysłowickiego Domu Dziecka, gdzie zarówno dzieci jak i wychowankowie chorują. Jak wiemy, chorujące dzieci wymagają szczególnej opieki i poczucia bezpieczeństwa żeby poradzić sobie z chorobą. Gdy okazuje się, że najbliżsi wychowawcy nie mogą być wtedy przy nich wzrasta poczucie wewnętrznej pustki i zwykłego strachu. Niestety zasady są proste – jesteś zakażony idziesz na izolację, nie ma zmiłuj.

W tej trudnej sytuacji stanęła dyrektor Domu Dziecka co wykorzystała po raz kolejny redaktor Haska oczerniając dyrekcję i władze miasta kosztem dzieci. Redaktorce nie podoba się, że prezydent poprosił o pomoc wszystkie możliwe instytucje. We współpracy z dyrektorami szkół, szpitala czy strażą pożarną opanował sytuację i w tym trudnym momencie dzieci poczuły się bezpieczne. W publikacji redaktor Haska, co krok podważa kompetencje mysłowickich nauczycieli, pielęgniarek, ratowników medycznych i strażaków sugerując, że nie mają odpowiednich kwalifikacji do opieki nad podopiecznymi Domu Dziecka.

Haniebne jest również publikowanie nieprawdziwych informacji wprowadzające czytelników w błąd sugerujące, że obecna Pani dyrektor Dorota Kompert objęła swoje stanowisko ponieważ zna prezydenta Dariusza Wójtowicza.

Obecna dyrektor swoją drogę zawodową w sektorze pomocowym rozpoczęła w 2008 roku w Hospicjum Cordis w Mysłowicach, gdzie pracowała do końca 2012 roku. Od 2013 roku była zatrudniona w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Mysłowicach pracując z potrzebującymi. Gdy trafiła do Domu Dziecka placówka była w kryzysowej sytuacji. Jak wiadomo dochodziło w niej do nadużyć i nieprawidłowości. Dzieci i wychowawcy byli zastraszani, poniżani i traktowani z brakiem poszanowania do ich podstawowych praw. Ponadto w placówce panowała atmosfera ciągłego terroru dyrekcji skierowanego zarówno do dzieci jak i wychowawców. Jak podkreślają pracownicy Domu Dziecka praca z poprzednią dyrektor oparta była na krzyku i ciągłym podkreślaniu dominującej roli co powodowało, że personel obawiał się upomnieć o swoje prawa. Skutkami tych działań był zły stan psychiczny zarówno pracowników, jak i wychowanków.

Redaktor uporczywie staje w obronie zwolnionej dyrektorki, przeciw której prowadzone jest dochodzenie w prokuraturze. Nie wiadomo co łączy obie panie, ale na pewno nie empatia do często bardzo skrzywdzonych dzieci z bagażem złych wspomnień i przeżyć.